O pracy nauczyciela, o dialogu z uczniami i rodzicami, oraz o tym, że można kierować własnym życiem opowiada dr Tomasz Staniszewski.
Czy ktoś na pana kiedyś doniósł?
Zdarzyło się. Pamiętam, że oglądałem z uczniami piątej klasy film „Jak motyl” o niepełnosprawnym Przemku. W czasie zajęć powiedziałem, że niepełnosprawność może dotknąć każdego z nas. Za godzinę możemy zostać ranni w wypadku samochodowym. Dzieci poczuły się dotknięte. Rodzice interweniowali u dyrekcji szkoły, że straszę i wywołuję negatywne uczucia. My, nauczyciele, jesteśmy łapani za każde słowo.
Skarga podcięła panu skrzydła?
Nauczyciele nie są ludźmi z żelaza. Dotknęła mnie zawodowa chwila zwątpienia. Zastanawiałem się skąd taka postawa uczniów i rodziców. Z drugiej strony nauczyciel też musi potrafić przyznać się do błędu. Nie można być oblężoną twierdzą. Ja – nauczyciel, a wokół czyhający na mój błąd uczniowie i rodzice. Ustawmy relację z uczniami w ten sposób, że wszystko wyjaśniamy sobie na lekcji. Donosiciele byli i będą. Być może się tego nie uniknie.
Uczy pan etyki. Dobrze pan wie, że szkoła powinna piętnować czyny niegodziwe. Takim czynem jest donosicielstwo.
Nauczyciele nie są bezbronni. Mają prawo wpisywać uwagę, ale powinna dotyczyć zachowania, które da się udowodnić. Nie wpisuje się uwag po fakcie. Donosicielstwo nie dzieje się na lekcji. Nie jest czynem zabronionym.
Przed wojną nauczyciel był mistrzem. Dziś nauczyciel haruje na dwóch etatach, żeby godnie żyć. Jesteśmy uwikłani we frakcje w pokoju nauczycielskim.
Sami się wikłamy. Patrzymy na innych nauczycieli kategoriami – lepszy, gorszy, pupilek, nie pupilek. Niektórym się nudzi. Kto mąci spokój i efektywność pracy w szkole? Przecież nie dyrektor. O, koleżanka przyszła w dżinsach, a nie w spódnicy. Tę dyrektor puścił na wycieczkę, a mi nie dał motywacyjnego. Wystarczy dwóch malkontentów, by zatruć grupę. Nie marnujmy czasu na plotki, na podglądanie, podsłuchiwanie. Gdyby nauczyciel uczciwie pracował osiem godzin dziennie, zajął się dokumentacją, wszystko zdąży zrobić.
Za 2200?
Są nauczyciele, którzy dorabiają na taksówce. Jeśli nie będziemy godziwie wynagradzani, staniemy się wyrobnikami czekającymi do piątku. Nie dziwię się, że wielu z nas tonie w pesymizmie. Ale nie musi tak być. Wszystko zależy od naszego nastawienia. Jeśli od rana słyszymy negatywne komunikaty, po co ja tu przychodzę, nie dam rady, uczeń to zauważa. Jeśli mam pełną lodówkę, przyjaciół i jestem zdrowy, czego mi więcej potrzeba? Optymizm przekłada się na pracę w szkole. Dlaczego mam siedzieć z dziećmi w dusznej sali? Pójdę na plac zabaw. Mowa ciała mówi więcej, niż tysiąc słów. Jesteśmy cały czas obserwowani przez naszych uczniów.
Poruszył mnie dominikanin Adam Szustak, który w jednej z audycji „Wstawaki” na YouTube – powtarzając za kimś ważnym spytał: rano budzisz się do życia, czy budzisz się do snu?
Chcemy, żeby uczniowie się nie nudzili. Mamy być atrakcyjni.
Pytanie, czemu ma służyć to, co robimy. Czy lekcja ma być widowiskiem? Czasem warto prowokować uczniów, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Granica między atrakcyjnością, a śmiesznością jest bardzo cienka.
Nauczyciele mają wolność wyboru tematów. Podstawa programowa jest na pierwszym miejscu, to jasne, ale nauczyciel przy okazji powinien uczyć świadomego życia, chociażby na języku polskim. Proszę przypomnieć sobie „Anię z zielonego wzgórza”. Jest to kapitalna lekcja tego, jak połączyć miłość, odpowiedzialność, ciężką pracę, plany życiowe i odpoczynek. Nauczyciel może sięgać do tylu przykładów, tekstów, źródeł, filmów. Nigdy zasoby kultury nie były tak blisko.
Jestem za zachowaniem dystansu wobec uczniów. Nauczyciel to nie kolega. Poufałość kończy się brakiem dyscypliny. Wolę podejście partnerskie zgodnie z zasadą „stanowczo i życzliwie” o której pisze Marzena Żylińska. Próbuję wejść w świat dziecka. Jestem stanowczy, czyli wymagam, aby każdy znał swoje miejsce w szeregu, ale jestem też życzliwy, czyli prowadzę dialog z dzieckiem. Raz w miesiącu na lekcji można z uczniami zjeść wspólnie śniadanie, albo usiąść w kręgu. Średnio raz w miesiącu rozmawiam z każdym uczniem indywidualnie.
Co uczeń piątej klasy ma panu do powiedzenia?
Średnio jedna lub dwie osoby w klasie skarżą się na samotność. Inni się śmieją i twierdzą, że nie mają nic do powiedzenia. Są tacy, którzy omawiają wyniki Stomilu Olsztyn. Jedną trzecią klasy interesują oceny. Staram się rozmawiać o tym, co udało się w ciągu ostatniego miesiąca. Rozmowa staje częścią oceniania kształtującego. Mówimy o tym co dobre, ale i tym, co warto zmienić. Część się zamyka i nie chce rozmawiać. Pozostaje cierpliwość i próba rozmowy w przyszłym miesiącu.
Nie mają życia wewnętrznego?
Pustka wewnętrzna związana jest z uzależnieniami. Najpowszechniejsze uzależnienie dotyczy telefonów komórkowych. Nie jest tak dramatyczne, jak alkoholizm, ale mechanizm pustoszący psychikę jest bardzo podobny. Brakuje ideałów. Dla niektórych Jan Paweł II jest postacią historyczną. Są uczniowie, którzy nigdy o nim nie słyszeli. Młodym brakuje kontaktu z mądrym dorosłym, brakuje głębszych przyjaźni. Dzieci sobie dokuczają, wyśmiewają się. To prowadzi do zamknięcia się w sobie, wejścia w świat komputerów. Izolacja to pustka, a pustka to izolacja. Młody człowiek wpada w zamknięty krąg.
Rodzice o tym wiedzą? Może co jakiś czas warto zaprosić ich na lekcję?
Niektóre szkoły tak robią, ale jak przyciągnąć rodzica do szkoły? Wezwaniem? Może ofertą szkoleń? Korzysta z niej trzydzieści procent rodziców. Czy my, nauczyciele, jesteśmy na prawdę otwarci na rodziców? Czy uwagi rodziców odbieramy jako atak? Nie chodzi o krytykowanie osoby, ale o gotowość przyjęcia kłopotu wynikającego z naszej pracy.
Mówi pan o ofercie szkoleń dla rodziców. Jakie to mogą być szkolenia?
Najprostsze tematy. Po pierwsze dialog wychowawczy. Umiejętność zadawania pytań o to, jak się czujesz, kim jesteś. W epoce postcowidowej wszyscy będziemy się uczyli rozmawiać. Nurt psychologii pozytywnej stawia w pierwszej kolejności na relacje, wejście w dialog, a w drugiej kolejności na nauczanie. Drugi temat szkolenia – odnowienie szacunku do siebie i odbudowanie poczucia własnej wartości. Jeśli ojciec nie szanuje siebie samego, traktuje siebie jak maszynę do zarabiania pieniędzy, kogoś, kto nie ma wglądu w siebie samego, nie pomoże zbudować poczucia własnej wartości swojemu dziecku. Trzeci temat – świadome życie. Jak przeżyłeś ostatnią godzinę? Zmarnowałeś ją? Przepiłeś? Odpocząłeś?
Martwiłem się, że nie znajdę klienta i nie zarobię na rachunki.
Dla mężczyzny trudne jest przełożenie niepowodzenia w wewnętrzną moc. Nie jesteśmy cyborgami, mamy prawo płakać, ale żyjąc świadomie wyciągamy wnioski. Trudna sytuacja rani, ale nie może łamać.
Prowadzę szkolenia. Ostatnio trafiła mi się namolna, krytykująca, wręcz toksyczna kursantka. Zablokowałem ją. Miała sporo racji, ale uznałem, że jej racja za dużo mnie kosztuje.
Nie warto zbyt często zadawać się z ludźmi toksycznymi. Nie mamy obowiązku wysłuchiwać i wyczytywać nieuzasadnionych, a czasem uzasadnionych poglądów osób, które zwracają na siebie uwagę. Nie da się z każdej sytuacji wyjść umocnionym. Mamy wrażliwą naturę. Czasem trzeba powiedzieć stop. Nikt nie zapłaci nam za zszargane nerwy i popsuty układ krążenia.
Kto się garnie do zawodu?
Jak pan zauważył, ogłoszeń są setki. Część osób pracuje w szkole z powołania. Oni dadzą z siebie wszystko nawet za 2200 zł. Są też ludzie z przypadku. Wolą pracę w szkole, niż przy kasie w hipermarkecie, chociaż praca „na kasie” też jest ważna i odpowiedzialna. Nie brakuje ciekawych oświaty. Traktują zawód jako życiowe wyzwanie. Chcą przeżyć przygodę, która kończy się po roku. Rozczarowani, niedocenieni, „ochrzaniani” rezygnują. Coraz więcej ludzi odchodzi z zawodu. Są bierni. Mają dosyć krytyki, słuchania, że nic nie robią, że mają wakacje i ferie.
Wbrew pozorom możemy oddziaływać na rzeczywistość. Możemy zlikwidować Fanpage na Facebooku.
Powiem więcej. Mamy decydujący wpływ na nasze życie. Za komuny mówiono – oni, winni są oni. Mamy wpływ przez świadome życie, stawianie pytań. Możemy uczyć tego uczniów. Dzwonią koledzy i zapraszają na mecz, a żona prosi, by zostać w domu. Ilu ludzi nie zadaje sobie pytania o to, co ważne w życiu? Skąd się biorą zdrady małżeńskie? Była kłótnia o przypalone ziemniaki. Nasz umysł podpowiada – ona zawsze taka jest, ona nigdy mnie nie rozumie. Podejmujemy decyzje nieświadomie, a konsekwencje są poważne. Jak się przed tym bronić? Nieustannie zadawać sobie pytania. Co mnie prowadzi? Dlaczego robię to, co robię? Dlaczego wybieram pracę w szkole, a nie prace w dużej firmie? Albo na odwrót. Ludzie potrafią podejmować życiowe decyzje bez świadomości kontekstu, przyczyn i konsekwencji.
Dr Tomasz Staniszewski – wykładowca Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa w Poznaniu, metodyk i wykładowca w Szkole Wyższej Uni Terra w Poznaniu, członek Zespołu Edukacji dla Bezpieczeństwa KNP PAN, wykładowca filozofii w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, autor 12 publikacji z zakresu nauk społecznych i humanistycznych.