Kategorie
Uncategorized

Stanowczo i życzliwie

O pracy nauczyciela, o dialogu z uczniami i rodzicami, oraz o tym, że można kierować własnym życiem opowiada dr Tomasz Staniszewski.

Czy ktoś na pana kiedyś doniósł?

Zdarzyło się. Pamiętam, że oglądałem z uczniami piątej klasy film „Jak motyl” o niepełnosprawnym Przemku. W czasie zajęć powiedziałem, że niepełnosprawność może dotknąć każdego z nas. Za godzinę możemy zostać ranni w wypadku samochodowym. Dzieci poczuły się dotknięte. Rodzice interweniowali u dyrekcji szkoły, że straszę i wywołuję negatywne uczucia. My, nauczyciele, jesteśmy łapani za każde słowo.

Skarga podcięła panu skrzydła?

Nauczyciele nie są ludźmi z żelaza. Dotknęła mnie zawodowa chwila zwątpienia. Zastanawiałem się skąd taka postawa uczniów i rodziców. Z drugiej strony nauczyciel też musi potrafić przyznać się do błędu. Nie można być oblężoną twierdzą. Ja – nauczyciel, a wokół czyhający na mój błąd uczniowie i rodzice. Ustawmy relację z uczniami w ten sposób, że wszystko wyjaśniamy sobie na lekcji. Donosiciele byli i będą. Być może się tego nie uniknie.

Uczy pan etyki. Dobrze pan wie, że szkoła powinna piętnować czyny niegodziwe. Takim czynem jest donosicielstwo.

Nauczyciele nie są bezbronni. Mają prawo wpisywać uwagę, ale powinna dotyczyć zachowania, które da się udowodnić. Nie wpisuje się uwag po fakcie. Donosicielstwo nie dzieje się na lekcji. Nie jest czynem zabronionym.

Przed wojną nauczyciel był mistrzem. Dziś nauczyciel haruje na dwóch etatach, żeby godnie żyć. Jesteśmy uwikłani we frakcje w pokoju nauczycielskim.

Sami się wikłamy. Patrzymy na innych nauczycieli kategoriami – lepszy, gorszy, pupilek, nie pupilek. Niektórym się nudzi. Kto mąci spokój i efektywność pracy w szkole? Przecież nie dyrektor. O, koleżanka przyszła w dżinsach, a nie w spódnicy. Tę dyrektor puścił na wycieczkę, a mi nie dał motywacyjnego. Wystarczy dwóch malkontentów, by zatruć grupę. Nie marnujmy czasu na plotki, na podglądanie, podsłuchiwanie. Gdyby nauczyciel uczciwie pracował osiem godzin dziennie, zajął się dokumentacją, wszystko zdąży zrobić.

Za 2200?

Są nauczyciele, którzy dorabiają na taksówce. Jeśli nie będziemy godziwie wynagradzani, staniemy się wyrobnikami czekającymi do piątku. Nie dziwię się, że wielu z nas tonie w pesymizmie. Ale nie musi tak być. Wszystko zależy od naszego nastawienia. Jeśli od rana słyszymy negatywne komunikaty, po co ja tu przychodzę, nie dam rady, uczeń to zauważa. Jeśli mam pełną lodówkę, przyjaciół i jestem zdrowy, czego mi więcej potrzeba? Optymizm przekłada się na pracę w szkole. Dlaczego mam siedzieć z dziećmi w dusznej sali? Pójdę na plac zabaw. Mowa ciała mówi więcej, niż tysiąc słów. Jesteśmy cały czas obserwowani przez naszych uczniów.

Poruszył mnie dominikanin Adam Szustak, który w jednej z audycji „Wstawaki” na YouTube – powtarzając za kimś ważnym spytał: rano budzisz się do życia, czy budzisz się do snu?

Chcemy, żeby uczniowie się nie nudzili. Mamy być atrakcyjni.

Pytanie, czemu ma służyć to, co robimy. Czy lekcja ma być widowiskiem? Czasem warto prowokować uczniów, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Granica między atrakcyjnością, a śmiesznością jest bardzo cienka.

Nauczyciele mają wolność wyboru tematów. Podstawa programowa jest na pierwszym miejscu, to jasne, ale nauczyciel przy okazji powinien uczyć świadomego życia, chociażby na języku polskim. Proszę przypomnieć sobie „Anię z zielonego wzgórza”. Jest to kapitalna lekcja tego, jak połączyć miłość, odpowiedzialność, ciężką pracę, plany życiowe i odpoczynek. Nauczyciel może sięgać do tylu przykładów, tekstów, źródeł, filmów. Nigdy zasoby kultury nie były tak blisko.

Jestem za zachowaniem dystansu wobec uczniów. Nauczyciel to nie kolega. Poufałość kończy się brakiem dyscypliny. Wolę podejście partnerskie zgodnie z zasadą „stanowczo i życzliwie” o której pisze Marzena Żylińska. Próbuję wejść w świat dziecka. Jestem stanowczy, czyli wymagam, aby każdy znał swoje miejsce w szeregu, ale jestem też życzliwy, czyli prowadzę dialog z dzieckiem. Raz w miesiącu na lekcji można z uczniami zjeść wspólnie śniadanie, albo usiąść w kręgu. Średnio raz w miesiącu rozmawiam z każdym uczniem indywidualnie.

Co uczeń piątej klasy ma panu do powiedzenia?

Średnio jedna lub dwie osoby w klasie skarżą się na samotność. Inni się śmieją i twierdzą, że nie mają nic do powiedzenia. Są tacy, którzy omawiają wyniki Stomilu Olsztyn. Jedną trzecią klasy interesują oceny. Staram się rozmawiać o tym, co udało się w ciągu ostatniego miesiąca. Rozmowa staje częścią oceniania kształtującego. Mówimy o tym co dobre, ale i tym, co warto zmienić. Część się zamyka i nie chce rozmawiać. Pozostaje cierpliwość i próba rozmowy w przyszłym miesiącu.

Nie mają życia wewnętrznego?

Pustka wewnętrzna związana jest z uzależnieniami. Najpowszechniejsze uzależnienie dotyczy telefonów komórkowych. Nie jest tak dramatyczne, jak alkoholizm, ale mechanizm pustoszący psychikę jest bardzo podobny. Brakuje ideałów. Dla niektórych Jan Paweł II jest postacią historyczną. Są uczniowie, którzy nigdy o nim nie słyszeli. Młodym brakuje kontaktu z mądrym dorosłym, brakuje głębszych przyjaźni. Dzieci sobie dokuczają, wyśmiewają się. To prowadzi do zamknięcia się w sobie, wejścia w świat komputerów. Izolacja to pustka, a pustka to izolacja. Młody człowiek wpada w zamknięty krąg.

Rodzice o tym wiedzą? Może co jakiś czas warto zaprosić ich na lekcję?

Niektóre szkoły tak robią, ale jak przyciągnąć rodzica do szkoły? Wezwaniem? Może ofertą szkoleń? Korzysta z niej trzydzieści procent rodziców. Czy my, nauczyciele, jesteśmy na prawdę otwarci na rodziców? Czy uwagi rodziców odbieramy jako atak? Nie chodzi o krytykowanie osoby, ale o gotowość przyjęcia kłopotu wynikającego z naszej pracy.

Mówi pan o ofercie szkoleń dla rodziców. Jakie to mogą być szkolenia?

Najprostsze tematy. Po pierwsze dialog wychowawczy. Umiejętność zadawania pytań o to, jak się czujesz, kim jesteś. W epoce postcowidowej wszyscy będziemy się uczyli rozmawiać. Nurt psychologii pozytywnej stawia w pierwszej kolejności na relacje, wejście w dialog, a w drugiej kolejności na nauczanie. Drugi temat szkolenia – odnowienie szacunku do siebie i odbudowanie poczucia własnej wartości. Jeśli ojciec nie szanuje siebie samego, traktuje siebie jak maszynę do zarabiania pieniędzy, kogoś, kto nie ma wglądu w siebie samego, nie pomoże zbudować poczucia własnej wartości swojemu dziecku. Trzeci temat – świadome życie. Jak przeżyłeś ostatnią godzinę? Zmarnowałeś ją? Przepiłeś? Odpocząłeś?

Martwiłem się, że nie znajdę klienta i nie zarobię na rachunki.

Dla mężczyzny trudne jest przełożenie niepowodzenia w wewnętrzną moc. Nie jesteśmy cyborgami, mamy prawo płakać, ale żyjąc świadomie wyciągamy wnioski. Trudna sytuacja rani, ale nie może łamać.

Prowadzę szkolenia. Ostatnio trafiła mi się namolna, krytykująca, wręcz toksyczna kursantka. Zablokowałem ją. Miała sporo racji, ale uznałem, że jej racja za dużo mnie kosztuje. 

Nie warto zbyt często zadawać się z ludźmi toksycznymi. Nie mamy obowiązku wysłuchiwać i wyczytywać nieuzasadnionych, a czasem uzasadnionych poglądów osób, które zwracają na siebie uwagę. Nie da się z każdej sytuacji wyjść umocnionym. Mamy wrażliwą naturę. Czasem trzeba powiedzieć stop. Nikt nie zapłaci nam za zszargane nerwy i popsuty układ krążenia.

Kto się garnie do zawodu?

Jak pan zauważył, ogłoszeń są setki. Część osób pracuje w szkole z powołania. Oni dadzą z siebie wszystko nawet za 2200 zł. Są też ludzie z przypadku. Wolą pracę w szkole, niż przy kasie w hipermarkecie, chociaż praca „na kasie” też jest ważna i odpowiedzialna. Nie brakuje ciekawych oświaty. Traktują zawód jako życiowe wyzwanie. Chcą przeżyć przygodę, która kończy się po roku. Rozczarowani, niedocenieni, „ochrzaniani” rezygnują. Coraz więcej ludzi odchodzi z zawodu. Są bierni. Mają dosyć krytyki, słuchania, że nic nie robią, że mają wakacje i ferie.

Wbrew pozorom możemy oddziaływać na rzeczywistość. Możemy zlikwidować Fanpage na Facebooku.

Powiem więcej. Mamy decydujący wpływ na nasze życie. Za komuny mówiono – oni, winni są oni. Mamy wpływ przez świadome życie, stawianie pytań. Możemy uczyć tego uczniów. Dzwonią koledzy i zapraszają na mecz, a żona prosi, by zostać w domu. Ilu ludzi nie zadaje sobie pytania o to, co ważne w życiu? Skąd się biorą zdrady małżeńskie? Była kłótnia o przypalone ziemniaki. Nasz umysł podpowiada – ona zawsze taka jest, ona nigdy mnie nie rozumie. Podejmujemy decyzje nieświadomie, a konsekwencje są poważne. Jak się przed tym bronić? Nieustannie zadawać sobie pytania. Co mnie prowadzi? Dlaczego robię to, co robię? Dlaczego wybieram pracę w szkole, a nie prace w dużej firmie? Albo na odwrót. Ludzie potrafią podejmować życiowe decyzje bez świadomości kontekstu, przyczyn i konsekwencji.

Dr Tomasz Staniszewski – wykładowca Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa w Poznaniu, metodyk i wykładowca w Szkole Wyższej Uni Terra w Poznaniu, członek Zespołu Edukacji dla Bezpieczeństwa KNP PAN, wykładowca filozofii w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, autor 12 publikacji z zakresu nauk społecznych i humanistycznych.

Kategorie
Uncategorized

Jeśli jakiś sposób nie działa, zmień sposób

O szkole, zadaniach  domowych, przepytywaniu przy tablicy  i neurolingwistycznym programowaniu z mgr Elżbietą Genderą rozmawia Piotr Świątkowski.

Nie wyobrażam sobie szkoły bez zadań domowych.

Opowiem Ci  bajkę. Miłościwie panujący Król Oświat wydaje edykt, by z Krainy Edukacyjności  wydalić Zadanie Domowe. Co  się dzieje? Dzieciaki  wiwatują. Nie dziwota. Jak wynika z badań i codziennej obserwacji,  zadań domowych, delikatnie mówiąc, nie lubią. Ulga i wdzięczność nieopisana ogarnia również uwikłanych w proces „współodrabiania” lekcji rodziców i dziadków. Nauczyciele? Tu już każdy z nas, Nauczycieli, odpowie sobie sam.  

Wśród postaci tej bajki jest jeszcze Podstawa Programowa.

Pewnie czuje się mocno zagrożona tym, że nie zostanie zrealizowana, więc  stawia czynny lub bierny opór.

Właściwie dlaczego uczniowie nie odrabiają lekcji?

My dorośli też czasem przychodzimy do pracy nieprzygotowani. Uczeń nie przeczytał lektury, zapomniał, nie zdążył, a może miał za dużo zadane. Nie mógł przebrnąć przez historię bohatera z innej epoki. Może przytłoczyła go perspektywa „sprawdzianu ze znajomości lektury”. Zamiast skupiać się na przeżywaniu treści, koncentrował się na faktach, które mogą być na tym sprawdzianie. Po co w ogóle sprawdzian z treści lektury? Żeby zachęcić do czytelnictwa i kształtować wrażliwość? Gdyby uczeń spodziewał się, że będą tylko „rozmawiać na lekcji o lekturze”, być może uwolniłby się od negatywnych emocji i przeczytał przynajmniej pierwszy rozdział. A tak nie czyta, tylko sięga po bryk lub rozwiązuje dostępne licznie w internecie testy ze znajomości lektury. Sama idea pracy domowej nie jest zła. Ma między innymi kształtować systematyczność, pozytywny stosunek do pracy, wzmacniać wiarę we własne siły oraz przygotowywać do samokształcenia zwanego też samouctwem (chyba niezręczna nazwa, bo z racji budowy słowotwórczej może kojarzyć się z nieuctwem).

Czy może wzmacniać wiarę we własne siły aktywność, która osłabia? 

Jedna z zasad prakseologii (również NLP)  brzmi: „Jeśli jakiś sposób nie działa – zmień sposób”. Są szkoły (mówię o szkołach podstawowych), w których ograniczono do minimum klasyczne zadania domowe. Ograniczenie dotyczy ilości prac domowych oraz przedmiotów, w ramach których są zadawane. Języki obce, matematyka, niektóre aspekty języka polskiego wymagają  ćwiczenia i trudno z tym dyskutować. Natomiast, w ramach pozostałych przedmiotów uczniowie, w miejsce tradycyjnego zadania domowego, realizują indywidualnie lub zespołowo różnorodne projekty.

Co jest dobrego w tej metodzie?  

Projekt to złożone, wieloaspektowe zadanie, które skłania ucznia do podjęcia różnorodnych  aktywności: docierania do różnych źródeł informacji, zastosowania wiedzy w praktyce, użycia wielu umiejętności, między innymi: współpracy z innymi (umiejętność obecnie raczej deficytowa), zaplanowania pracy, dobrej organizacji, zaprezentowania wyników itd. I o to właśnie chodzi, bo przecież to te kompetencje mają być w szkole rozwijane.

Co na to Podstawa Programowa?

Może być spokojna – projekt jest doskonałym sposobem na realizację zawartych w niej celów. Ważne, że uczniowie dostrzegają w tych wszystkich swoich aktywnościach związanych z projektem wartość. Poczucie sensu wykonywanego działania wpływa na nas bardzo motywująco. Oni tego sensu bardzo potrzebują i często go przywołują. Można to usłyszeć w tak często wygłaszanych przez uczniów krytycznych komentarzach brzmiących:  „To jest bez sensu”. Nawiasem mówiąc, zgodnie z przekonaniami  NLP, „pod każdą krytyką kryje się jakaś niezaspokojona potrzeba tego, kto tę krytykę wygłasza”. Wsłuchując się w krytykę uzyskujemy dostęp do informacji, co jest sfrustrowane w drugim człowieku, a to otwiera nam drogę do możliwości zaspokojenia tej potrzeby i wzniesienia relacji na wyższy, bardziej konstruktywny poziom.

Znaczenie ma też sama nazwa aktywności / czynności. Słowa mają ogromną siłę oddziaływania na nasze emocje, myśli, nastawienia – są „ ich kotwicami’ ( to termin z NLP). Wyrażenie „zadanie domowe” jest w wielu uczniach zakotwiczone negatywnie, więc wyzwala w nich złe stany. Słowo „projekt” nie jest obarczone (i oby tak pozostało) negatywną kotwicą, a fakt ten wiele zmienia. Ktoś powie: „Acha, więc to tylko taka gra słów, taka  manipulacyjka, czyli stare  po nowemu”. Nie, to nie jest stara praktyka pod nowym szyldem, chyba, że taką ją uczynimy.

Co jeszcze oprócz poczucia sensu wpływa na motywację?  

Najprościej motywację można ująć tak: siła motywacji do wykonania danej czynności jest funkcją iloczynu spostrzeganej przez osobę użyteczności / sensu / wartości tej czynności oraz prawdopodobieństwa, że czynność ta jest dla niego wykonalna. W zapisie algebraicznym wygląda to tak: siła M = f ( użyteczność / sens x prawdopodobieństwo osiągnięcia celu). Taka jest właśnie zależność. Dlatego tak ważne jest, byśmy jako Nauczyciele pomagali uczniom nadawać i znajdować sens tego, czego się uczą i co równie ważne, nie odbierali im swoimi niefortunnymi komentarzami czy posunięciami poczucia prawdopodobieństwa, że dadzą sobie radę.

Co się dzieje z uczniem, gdy stoi przy tablicy?

Tablica nie jest tylko sprzętem w klasie. To przy niej uczeń odpowiada. Przy niej idzie mu z tą odpowiedzią dobrze lub fatalnie. I to doświadczenie w nim zostaje i aktywuje się zawsze w obecności tablicy. Tablica jest kotwicą naszych przeżyć związanych z odpytywaniem. I one się tam zawsze „ odpalają”. Jeśli to są przeżycia, emocje pozytywne, to dobrze dla ucznia. Jeśli nie są, może się zdarzyć, że mimo iż się uczył i w domu umiał, tutaj, przy tablicy, zupełnie się „zawiesza”. I wychodzi na to, że nie umie, nie wie i nie uczył się. Tablica jest wyzwaniem dla wielu uczniów jeszcze z tego powodu, że staje przed nią „na oczach” całej klasy. Jeśli jest przez klasę akceptowany, lubiany jest mu łatwiej przed nimi się prezentować. Tu, przy tablicy trzeba wykazać się nie tylko wiedzą i umiejętnością, z której odpytuje nauczyciel, ale także panowaniem nad stresem, umiejętnością zaprezentowania wiadomości, umiejętnością autoprezentacji.

Żeby nauczyć się radzenia ze stresem, trzeba doświadczyć sytuacji stresowych.

Mogę odpowiedź tak. Żeby nauczyć się pływać, trzeba pozwolić, aby ktoś popchnął nas i abyśmy wpadli do wody. Najlepiej głębokiej wody. Albo się nauczymy, albo utopimy, albo też  – jeśli wyjdziemy z tej brutalnej lekcji pływania żywi – nigdy już nie wejdziemy do wody. O to chodzi? Tak mamy się uczyć radzenia sobie ze stresem?

W jaki sposób przygotować ucznia do bezpiecznego „wejścia do wody”?

Na szkoleniach przywołuję obraz z mojego dzieciństwa. Ulicą jedzie wóz ciągnięty przez konia. Koń ma przed sobą worek z owsem. Jaka odległość dzieli pysk od worka?

Zadajesz bardzo trudne pytanie.

Odpowiedź jest banalnie prosta. Odległość musi być taka, by koń pchał wóz. Ani za blisko, ani za daleko. Koń musi się starać, wytężać siły, ale nie dlatego, że dostanie batem, ale, że czuje zapach owsa. I co ważne – koń wie, że owies jest dla niego osiągalny. Uczeń podejmie wyzwanie pod warunkiem, że wymaganie będzie do zrealizowania. Zbyt trudne (dla niego subiektywnie) zadanie zniechęci. Siła motywacji jest funkcją iloczynu.

I wtedy używa się bata, czyli na przykład wzywa się przed tablicę i stawia jedynkę.

To się już chyba dzisiejszym nauczycielom nie zdarza. Dziś nauczyciel zastanawia się, czy worek z owsem nie wisi za daleko i czy ilość owsa jest właściwa.

W mojej szkole naszą potrzebą było nieotrzymanie jedynki.

Jest to jakaś potrzeba i da się ją wpisać w nasz wzór, a motywacja, która powstaje ma charakter motywacji zewnętrznej i motywacji „od”. Taka motywacja jest krótkotrwała, chyba, że zagrożenie oceną niedostateczną występuje nieustannie.  

Skoro istnieje motywacja zewnętrzna, jest też motywacja wewnętrzna.

Robię coś, bo to lubię, bo to mi się podoba, bo to cenię, ma to dla mnie sens, uskrzydla mnie to, fascynuje. Rozwiązuję potencjalny problem, czyli biorę udział w projekcie stworzenia strony internetowej z najważniejszymi wydarzeniami historycznymi. Dzięki projektowi zrozumiem łańcuch przyczynowo – skutkowy i dużo łatwiej zapamiętam fakty. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zaliczę test sprawdzający wiedzę faktograficzną bez zarywania nocy i wkuwania na pamięć.

A jak zachowam się przy tablicy?

Ponieważ w projekcie będę decydowała o tym, co jest wydarzeniem godnym zanotowania, a co nie, stopniowo nabiorę pewności siebie. Skoro moja grupa tworzy program nauczania, występuje przed tablicą w roli partnera dla mojego nauczyciela. Szczerze mówiąc nie bardzo wiem, po co miałabym być wzywana przed tablicę. Cała przygoda wydarza się w grupie projektowej.

Nie każdy nauczyciel będzie gotowy motywować wewnętrznie swoich uczniów.

Bo to jest bardzo trudne do osiągnięcia w Krainie Edukacyjności. System w Krainie Edukacyjności bazuje na motywowaniu zewnętrznym – między innymi tradycyjnej ocenie czyli stopniach. Trudno wykształcić motywację wewnętrzną, jeśli stosuje się konsekwentnie   motywatory zewnętrzne. Motywowanie jest  sztuką i bardzo złożoną kompetencją. Rozwijamy ją jako Nauczyciele latami, przez doświadczenia, ale też własną refleksję nad naszym działaniem i jego rezultatami. Ja też  przed laty odpytywałam uczniów przy tablicy i stosowałam inne zabiegi dydaktyczno – dyscyplinujące, dopóki nie dotarło do mnie, że nie tędy droga. Nikt nie rodzi się nauczycielem. Nauczycielem stajemy się. Przecieramy nieustannie szlak potykając się czasem, ale też odkrywając, jak działać. Dla mnie momentem  przełomowym były dwuletnie studia Neurolingwistycznego Programowania pod okiem mistrzów z berlińskiego Instytutu Miltona Ericksona.

Mojego kolegę, który pracuje metodą projektu frustrują telefony  zaniepokojonych rodziców, że dziecku brakuje do dobrej średniej jednej piątki i czy nie można by tej piątki postawić.

Spotkałam się z podobną relacją. Nauczyciel – słuchacz studiów podyplomowych  opowiedział mi taką oto historię. Jest fanem projektów. W klasie „a” uczniowie byli zachwyceni metodą projektów, ale już w klasie „b” uczniowie prosili tego nauczyciela, by przerabiał z nimi materiał do Egzaminu. Rodzice uczniów klasy „b” interweniowali u dyrektorki szkoły. Nie życzyli sobie „eksperymentów”. Chcieli, aby dzieci zostały solidnie przygotowane do egzaminu. No cóż – chciałoby się powiedzieć: „nowe idzie, stare jedzie”.  Kraina Edukacyjności obfituje w sprzeczności. Z jednej strony Król Oświat nawołuje do  budowania samooceny ucznia, rozwijania jego talentów, poczucia sprawstwa, wszechstronnego rozwoju, a z drugiej strony wymaga przygotowania do testów.   

Smutne. Może lepiej przerabiać na lekcjach arkusze maturalne z dziesięciu lat do tyłu…

Tak można uczyć się na kursie prawa jazdy, ale nie w szkole. Chociaż i kierowcy, by bezpiecznie poruszać się po drodze raczej nie wystarczy sama wiedza. Kiedy uczyłam języka polskiego nie byłam obarczona aż tak wielką presją przygotowania moich uczniów do egzaminu (i nie było to za czasów Legendarnych Piastów). Dysponowałam o wiele większą swobodą czasową. Dziś rządzi nami tempo realizacji programu. Tyle, że nie chodzi o realizację programu, tylko o kształcenie umiejętności – a to wymaga czasu i spokoju.  

Wróćmy do tablicy. Ten tekst piszemy głównie dla nauczycieli. Będą przepytywać ucznia przy tablicy i pewnie pomyślą – no tak, on się stresuje. Któryś z nauczycieli powie:  „Słuchaj, tylko się nie denerwuj”.

Wiem, że mnie „podpuszczasz”, bo wiesz, jak działa komunikat „nie denerwuj się”. Dla naszego mózgu nie ma znaczenia, czy słyszy denerwuj się czy nie denerwuj się. Nasz mózg nie reprezentuje słowa „nie”, więc, kiedy słyszymy lub mówimy sobie w środku, nie denerwuj się , „nie pomyl się” paradoksalnie właśnie denerwujemy się i mylimy. Nie myśl o wielbłądzie. Co pomyślałeś?

To może w ogóle zrezygnować z odpytywania?

Odpowiedź przy tablicy może być ćwiczeniem autoprezentacji, umiejętności wypowiadania się, przekonywania innych do swoich opinii. Trzeba tylko powiedzieć uczniowi – umiesz, poradzisz sobie, spokojnie. Wspierajmy, oczywiście adekwatnie do sytuacji. Jeśli widzę, że uczeń zablokował się, czerwieni się, nie muszę przepytywać go przed całą klasą. Nic się nie stanie, jeśli przepytywanie przy tablicy zastąpię rozmową z uczniem, który siedzi w ławce.  Wykorzystajmy kotwiczenie pozytywne. Miejsca budują emocje. Inaczej się czujemy rozmawiając o trudnej sprawie we własnym ogrodzie, a inaczej przed wejściem do szpitala.

Po naszej rozmowie zostanie ze mną przykład nauczyciela, który w jednej klasie pracował metodą projektów, a w drugiej przygotowywał do egzaminu. Zaskoczyłaś mnie pani pokazując, że nie zawsze uczniowie i rodzice potrzebują innowacyjności.   

Potrzebują, tyle, że  są rozdarci, bo chcą też zdać egzamin.  

A jaki jest ciąg dalszy bajki o Krainie Edukacyjności i Królu Oświacie?

No, jak to w bajkach ( a właściwie w baśniach, bo o tym gatunku tu mówimy). Po etapie perturbacji i trudności następuje szczęśliwe zakończenie…   

Kategorie
Uncategorized

Rozniecam iskrę

O przechodzeniu z kultury nauczania do kultury uczenia się, w rozmowie z Piotrem Świątkowskim, opowiada mgr Małgorzata Nawrocka.

Jakimi uczniami są nauczyciele? 

Zaczyna pan od bardzo trudnego pytania. (śmiech) Wymagającymi – wyzwalają energię, prowokują do działania, zadają dużo pytań, podważają teorie. 

Nauczyciel ma zawsze rację, a jeśli nie ma racji, patrz punkt pierwszy. 

Tak było kiedyś, w systemie pruskim, gdy dominowała kultura nauczania. Nie ma nic złego w przyznawaniu się do niewiedzy. W kulturze uczenia się, o której mówię od lat i w której pracuję z moimi uczniami w szkole podstawowej, błąd nie jest porażką, ale oznaką, że szukamy odpowiedzi. Jest początkiem… Jeśli nauczyciel zakłada, że może nie wiedzieć, uczeń zupełnie inaczej spojrzy na własną niewiedzę. Wie, że ma prawo do błędu. A to niweluje stres…

Namawia pani do mentalnego zejścia nauczycieli z XIX-wiecznej katedry?

Kiedy wykładamy z katedry, wierzymy we własną nieomylność. Skupiamy uwagę na sobie. Kiedy z niej zejdziemy, pozwalamy uczniom wyzwolić własną energię. Robi się ciekawiej.

Nauczycielowi opłaca się „zejść z katedry”? 

Zdejmuje z pleców ciężar władzy i wiedzy. Nawet pan nie wie, jakie pomysły na lekcji języka polskiego pojawiają się w głowach uczniów. Warunek – stworzyć przestrzeń do działania!

Nie ma sprawdzianu, nie ma kartkówki, nie ma pracy klasowej i domowej? 

Gdybym miała przygotować typowy test ze znajomości lektury, umarłabym z nudów. Pewnie sama nie pamiętam, co komu powiedział Wojski albo jak ubrana była Telimena. Chętnie wykorzystuję grę. Uczniowie przygotowują np. karty z pytaniami z lektury. Tworzą twierdzenia – prawda, fałsz. Rozgrywają między sobą zespołowe mecze lekturowe. Nie są sprawdzani przez nauczyciela, ale rywalizują ze sobą w naturalnym środowisku zabawy. Oni sami szukają odpowiedzi, sami też decydują, czy to jest dobra odpowiedź. Wyłączam napięcie, które towarzyszy pracy klasowej, a moje założenia dydaktyczne zostają zrealizowane. 

Trzeba jeszcze nauczyć dzieci, że kózkę piszemy przez “ó”, bo wymienia się na koza, podobnie jak krówkę, która wymienia się na krowa. Mamy się bawić z naszymi uczniami w krówki i kózki? 

Pamiętam, że kiedy zaczynałam uczyć, trzy błędy ortograficzne dyskwalifikowały pracę pisemną. Dziś traci się dwa punkty z dwudziestu, które są w zasięgu ucznia. To dowód na to, że szkoła się zmienia… Mimo iż ciągle za wolno i jest jeszcze sporo do zrobienia, to ważne, byśmy pamiętali, jak wiele zależy od nas samych.

Profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu Jan Fazlagić mówi, że szkoła powinna podążać za potrzebami zmieniającego się świata. Automatyzacja i rozwój sztucznej inteligencji będą miały bezpośredni wpływ na ewoluujący rynek pracy. Toteż warto myśleć w szkole o kompetencjach przyszłości, wśród których Fazlagić na pierwszym miejscu stawia kreatywność. Zaraz obok są krytyczne myślenie, współpraca i komunikacja. Pozostałe umiejętności, jak na przykład pisanie zgodnie z zasadami ortografii, moim zdaniem, będą drugorzędne.  Tym bardziej, że dostępność narzędzi cyfrowych jest na wyciągnięcie ręki.

Pewnie dla części rodziców odejście od kultury nauczania i przejście w rzeczywistość kultury uczenia się może być trudne do przyjęcia. Wychowaliśmy się w systemie pruskim, w którym istnieje nie tylko katedra, ale wiele innych metod opresji.

Szczerze mówiąc nie zetknęłam się z takimi rodzicami. Gdyby taki rodzic jednak się znalazł, zachęciłabym go do rozmowy, udziału w specjalnych warsztatach dla rodziców (teraz online) czy nawet do udziału w lekcji otwartej.  Zrozumiałby, że praca warsztatowa w parze lub grupie, gdzie nauczyciel nie jest w centrum, a jedynie stymuluje dzieci do współpracy i twórczego działania, jest o wiele bardziej efektywna. Uczniowie sami decydują, które zadania robią, jak i w jakim tempie je realizują. Świetnie się tu sprawdza model lekcji rotacyjnej, który stosuję z powodzeniem od ponad 8 lat. W ramach takiego sposobu pracy dzieci rzeczywiście przejmują odpowiedzialność za swoje uczenie się, mimo że nie ma w nim ocen cyfrowych. Mają poczucie sprawstwa, kiedy same wybierają poziom trudności zadania, formę realizacji, prezentacji. Wtedy faktycznie możemy mówić o indywidualizacji, która przynosi dużo lepsze efekty. Tym bardziej, że dzieci lubią wyzwania i często wybierają zadania trudne :). Oceny – coś, co kojarzy nam się z systemem szkolnym – robią więcej złego niż dobrego. Czy my sami, dorośli, chcemy być oceniani cyfrowo, czy lepiej  czujemy się, uzyskując konstruktywną informację zwrotną? Oceniając ucznia, zawsze zaczynam od zauważenia dobrego, od postępu, jaki zrobił, a dopiero później wskazuję to, nad czym i jak warto popracować. Nie stawiam jedynek – ani mnie, ani uczniowi nie są one potrzebne. Podam przykład. Uczeń pisze dyktando i popełnia 20 błędów ortograficznych. Otrzymuje ocenę niedostateczną. Dwa tygodnie później to samo dziecko robi już 10 błędów. I znów otrzymuje ocenę niedostateczną. W systemie oceny kształtującej taki uczeń dostanie klarowną informację, w której nauczyciel pogratuluje mu niesamowitego postępu w pisaniu – doceni jego pracę; dziecko dowie się, co zrobiło dobrze, nad czym i w jaki sposób ma pracować. 

Siedź prosto, odrabiaj lekcję, nie zadawaj pytań, później się tym zajmiesz, skup się, nie jedz na lekcji i się nie spóźniaj. Nieustannie pacyfikujemy ciekawość dzieci. 

Trudno odejść od schematów, ale kiedy widzimy, że zmiana się opłaca, odrzucamy przyzwyczajenia. Opłaca się dla obu stron. Nie wyobrażam sobie tkwić przez lata w tym samym schemacie pracy. Opłaca się uczniom, bo emocje sprawiają, że łatwiej zapamiętujemy. Oczywiście rozumiem, że łatwiej nam się żyje w świecie uporządkowanym, przewidywalnym. Jednak to wyzwania uwalniają pozytywną energię, budują twórczą odwagę. Tylko musimy stworzyć ku temu odpowiednie warunki. Nie wystarczy narzekać, że dzisiejsza młodzież jest mało kreatywna.

Warto najpierw się na nią otworzyć. Dać jej wolność wyboru i działania, prawo zadawania pytań, często niewygodnych. Zgodnie z konstruktywistycznym podejściem prof. Lwa Wygotskiego największy rozwój dziecka występuje wtedy, gdy ono czegoś nie umie. Wtedy niezwykle istotna jest Strefa Najbliższego Rozwoju, którą tworzy najbliższe środowisko dziecka – rodzice, nauczyciele. Od naszej postawy zależy jego rozwój. Pozwólmy mu więc na samodzielność – obserwację, badanie, eksperymentowanie i odkrywanie. Pozwólmy na potknięcia. Jeśli tego nie robimy, nie oczekujmy rozwoju w tych obszarach.

Paradoksalnie pandemia zmusiła nauczycieli do porzucenia schematów. 

Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Jedni byli do tego bardziej przygotowani, inni mniej. Szukaliśmy rozwiązań, szkoleń. Rozmawialiśmy ze sobą. Tworzyliśmy kulturę pracy zdalnej. Uczyliśmy się od siebie i od swoich uczniów, szczególnie w zakresie narzędzi TIK. Wsłuchujmy się uważnie w informację zwrotną – co działa, a co nie. Po pierwszym okresie zachłyśnięcia się coraz nowszymi aplikacjami czy możliwościami platform, okazało się, że wystarczy stosowanie kilku dobrych narzędzi. Kreatywność nie oznacza udziwniania, komplikowania życia, szukania trudnych rozwiązań. Kreatywność to prostota, przejrzystość i efektywność. To też droga do budowania poczucia własnej wartości, bo jeśli ktoś wierzy, że dzieci nie tylko dadzą radę, ale że potrafią nas zaskoczyć, to one rzeczywiście zaskakują. My tylko rozniecamy iskrę.

System jest masowy. W trzydziestoosobowej klasie trzeba realizować program, bo efekty nauczania zweryfikuje egzamin zewnętrzny. Nie ma miejsca na kulturę uczenia się.

Powtórzę za Kenem Robinsonem –  dla moich uczniów to ja jestem systemem. Dla nauczycieli systemem jest dyrektor, więc nie szukajmy ciągłych usprawiedliwień. Zacznijmy od dzisiaj zmieniać to, na co mamy bezpośredni wpływ. Kawałek po kawałku zmieniajmy naszą szkolną rzeczywistość.

System rozdziela etaty, godziny i przydziela klasy. Wolałbym, żeby wychowawczynią mojego syna była pani Zofia, a nie pani Krystyna. 

Mówił pan to w szkole syna? Rozmawiał pan z dyrektorem? Był pan na zebraniu rady rodziców? Czy dyrekcja szkoły wie, że państwo – jako rodzice – jesteście zadowoleni z pracy pani Zofii? Czy jest pan gotowy zaufać dyrektorowi? Żaden dyrektor w stu procentach nie spełni życzeń rodziców, ale jeśli nie będzie wymiany poglądów, opinii, informacji zwrotnej, obie strony okopią się na swoich pozycjach – nie ruszymy do przodu. W szkole, w której pracuję, regularnie spotykamy się z rodzicami. Odpowiadamy na każde pytanie. Wsłuchujemy się w uwagi i propozycje. Wspólnie szukamy rozwiązań. Nie ma tematów tabu.

Chce pani powiedzieć, że taka szkoła, jakie społeczeństwo?  

Trochę tak jest. Myślę, że potrzeba nam więcej optymizmu. Nie znam nauczyciela, któremu nie zależy na uczniach. Wielu z nas bardzo się angażuje, oczywiście na miarę swoich możliwości, co potwierdził ewidentnie czas pandemii – czas solidarności nauczycielskiej, która powstała z potrzeby chwili i właśnie poczucia odpowiedzialności, za tych, którzy nam zaufali. Bezinteresowna wymiana dobrych praktyk, materiałów i nielimitowany czas pracy, który szczególnie w pierwszych tygodniach pandemii trwał kilkanaście godzin na dobę. Oczywiście nie jesteśmy robotami – nikt nie pracuje cały czas na 100%, ale każdemu z nas bardzo zależy na dzieciakach. Często mówimy o uczniach – nasze dzieci. 

Nie bierzemy odpowiedzialność za siebie i innych. 

Niestety, część z nas ma z tym duży problem, który wyostrzył się w czasie pandemii. Wzmacniajmy więc w dzieciach odpowiedzialność, uczmy życzliwości, wspierajmy najsłabszych. Do tych kompetencji przyszłości, o których mówiłam, warto dodać ponadczasowe wartości. Uczmy (się) komunikacji i współpracy opartych na szacunku; rozwijajmy krytyczne myślenie – źródło innowacyjności i kreatywności. Badania pokazują, że 98% dzieci wieku od 3 do 5 lat posiada geniusz kreatywności. 5 lat później już tylko 30%. Ilu z nas, dorosłych, zachowuje pełną zdolność kreatywnego myślenia?

10%? 

2%. Proszę pamiętać, że kreatywność nie jest cechą dychotomiczną (zero – jedynkową). Każdy z nas jest nią obdarzony tylko w różnym nasileniu. Jednak niećwiczona zanika. Z kreatywnością jest jak z bieganiem. Jeden biega szybciej, drugi wolniej, ale wszyscy biegamy. I tu sprawdza się powiedzenie – trening czyni mistrza.

Moi koledzy z klasy, którzy mieli w liceum piątki i szóstki, wcale “nie wylądowali” lepiej niż “trójkowi”. 

Dawna szkoła w dużym stopniu nastawiona na edukację transmisyjną uczyła bierności, a nie kreatywności. Jeden z moich znajomych mówi, że prowadząc rekrutację w swojej firmie odrzuca CV “wzorowych uczniów”. Prawdopodobnie uważa tak jak pan, że pilny uczeń nie podważy utartych rozwiązań, nie zdecyduje się na niezależne myślenie i nie wpadnie w geniuszu kreatywności na pomysł, który np. zmniejszy koszty funkcjonowania firmy albo wprowadzi na rynek nowy produkt. Jednocześnie chcę wyraźnie podkreślić, że sam potencjał nie wystarczy. Oprócz błyskotliwego pomysłu potrzebna jest wytrwałość w dążeniu do celu i praca.

Uczeń kreatywny potrafi być trudny. Nie dowierza w to, co zastał, a więc przeszkadza w realizowaniu programu. 

Zadaje dużo pytań i kombinuje, jak ominąć to, co go nie interesuje. Oczywiście. Ale jeśli będzie funkcjonował w środowisku edukacyjnym, w którym nie jest biernym odbiorcą, zarazi kreatywnością swoich kolegów. 

Zrobi za nich zadanie, a później cała grupa dostanie piątki? 

W mojej klasie nie, ponieważ wiem, jak to działa. Przede wszystkim wychodzę z założenia, że nie ma ludzi niekreatywnych. Im częściej moi uczniowie pracują metodą rotacji, projektu lub gry, tym bardziej gimnastykują kreatywność. Stawiają sobie cele, negocjują, szukają rozwiązań, eksperymentują, modyfikują. Sami prowadzą lekcje. Uczą się samooceny i przyjmowania oceny koleżeńskiej. Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc mają większą odwagę twórczą. A to sprawia, że moja praca ma sens. I naprawdę nie oceny są tu najważniejsze.

W czasie pandemii zrozumieliśmy, jak ważnym miejscem kształtowania relacji społecznych jest szkoła. Jak bardzo brakuje jej naszym dzieciom.

Na pewno szkoła nie będzie już taka, jak rok, czy dwa lata temu. Być może po powrocie we wrześniu na nowo będziemy się uczyć siebie. Usiądziemy w kręgu i porozmawiamy o emocjach. Zorganizujemy lekcje piknikowe, zielone szkoły (o ile już będą możliwe). Porozmawiamy, co nam przyniósł ten czas – dobrego, złego. A od października zabierzemy się za pracę metodami projektu, rotacji, rutyn krytycznego myślenia. Dzieciaki będą z sobą współpracować, negocjować, zmieniać się rolami, wchodzić w relację, odkrywać wolność działania. Jeśli zastąpimy kulturę nauczania, kulturą uczenia się, nasi uczniowie przestaną się nudzić, a my – nauczyciele – frustrować, że brakuje nam spolegliwego słuchacza.

Kultura uczenia się nie jest kolejnym projektem bezstresowego wychowania?

Nie mówmy uczniom „super” tylko dlatego, że jest „super”. Powiedzmy o postępach i o tym, nad czym trzeba popracować. I pamiętajmy, że droga jest ważniejsza od efektu. Nie zgubmy w tej drodze niczego, co naprawdę w życiu ważne.

mgr Małgorzata Nawrocka – polonistka, wicedyrektorka Piątkowskiej Szkoły Społecznej im. dr Wandy Błeńskiej w Poznaniu, wykładowca WS Uni-Terra. (fot. Tytus Grodzicki)

Kategorie
Uncategorized

Nie musimy mieć kompleksów

Świat jest globalny, ale to nie znaczy, że wszyscy powinniśmy realizować te same pomysły. Stawiajmy na autonomię szkoły – mówi dziekan Wydziału Nauk Społecznych i Nauk o Zdrowiu Wyższej Szkoły Uni-Terra dr hab. Radosław Muszkieta.

dr hab. Radosław Muszkieta

Przeczytałem na pana stronie internetowej, że ma pan siedmiu synów. Jak znoszą pandemię?
Bywa różnie, czasem stresująco. Paradoksalnie nauka zdalna obciąża nasze dzieci i naszych uczniów bardziej niż praca w tradycyjnym modelu edukacji. Czasem synowie przygotowują kilka samodzielnych prac jednocześnie. W tygodniu jest ich do napisania stosunkowo niewiele, a potem nagle przychodzi piątek i na poniedziałek trzeba przygotować kilka projektów. A wszystko to rozgrywa się w jednym mieszkaniu, w jednym czasie.


Pytanie, kto tak naprawdę robi te prace, projekty, zadania domowe, eseje i kto zdaje testy.
Wszyscy widzimy w Internecie zabawne scenki z rodzicami w roli głównej, którzy za plecami dziecka szepczą odpowiedź. Pewnie i tak też się dzieje.

A może odpuśćmy naszym dzieciom i uczniom wyścig za piątkami i białoczerwonym paskiem? Żyjemy w nadzwyczajnej sytuacji. Nie pierwsze to w naszej historii i nie ostatnie „stracone pokolenie”.
Coś w tym jest. Nie jestem zwolennikiem wyścigu po piątki i szóstki. Wyróżnienie uczniów „czerwonym paskiem” wypaczyło system edukacji. Zamiast się rozwijać, dziecko zdobywa oceny. W Skandynawii dawno zrezygnowano z egzaminowania zewnętrznego i szczególnego wyróżniania tych najlepszych. Jeżeli już, to wyróżniani są wszyscy, tylko na swój sposób. Szkoda, że nie czerpiemy z tych wzorców i wpatrujemy się w strony internetowe Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, ministerstwa edukacji i kuratoriów.


Był pan nauczycielem wychowania fizycznego. Niech pan powie z ręką na sercu – miał pan czas na indywidualne ocenianie całej trzydziestoosobowej klasy?
Akurat w przypadku wychowania fizycznego sprawa wygląda inaczej. Od wielu lat obowiązuje rozporządzenie, które nakazuje oceniać zaangażowanie, postawę i aktywność, a nie uzyskiwane efekty w postaci wyniku biegu na sto metrów albo rzutu piłeczką palantową. Niestety cały czas spora grupa nauczycieli wychowania fizycznego podchodzi do oceniania w niewłaściwy sposób. Problem pojawia się w przypadku oceniania przedmiotowego, gdy egzaminator jest zewnętrzny, anonimowy. Nie zdajemy sobie sprawy, że ocenie podlegają również nauczyciel danego przedmiotu, a także dyrektor szkoły, któremu zależy na dobrym miejscu placówki w rankingu. Co ma zrobić anglistka, której dalsza kariera zależy od wyników matury jej podopiecznych? Będzie motywowała uczniów twardym ocenianiem. Będzie ich przygotowywała do egzaminu, a nie rozkochiwała w pięknie języka angielskiego, jego gramatyce, strukturze i możliwościach słowotwórczych itd.


Jak wygląda polska szkoła na tle systemów zachodnich?
Czasami mamy kompleks wpatrując się w europejskie rankingi, w których polscy uczniowie zajęli to, czy inne miejsce. Media lubią sensacje, skandale, newsy. Rzeczywistość jest bardziej złożona. Przypadłością naszego systemu jest niedostateczna indywidualizacja nauczania. My, wychowawcy,
pedagodzy, nauczyciele, powinniśmy skupić się na indywidualnym podejściu do dziecka i indywidualnej ocenie ucznia. Dane z różnego rodzaju rankingów, zestawień i badań zostawmy urzędnikom ministerstwa edukacji, konsultantom, architektom systemu. Proszę spojrzeć na polskich studentów wyjeżdżających na zagraniczne uniwersytety. Czy ktoś słyszał, aby sobie nie radzili? Również dorośli Polacy odnajdują się na zagranicznych rynkach pracy. Potrafią pracować w grupie, są odpowiedzialni, szybko się uczą. W dużej mierze to sukces polskiej szkoły. Mam wielu kolegów, którzy uczą w Niemczech, Szwecji i Norwegii. Moja doktorantka jest gwiazdą w szkole w małej miejscowości niedaleko Oslo. Cenią ją za gruntowne wykształcenie. Skończyła wychowanie fizyczne i pedagogikę. Niestety nadal polska szkoła stawia na wiedzę, a nie na umiejętności. Pokutuje również przekonanie, że wszyscy nasi uczniowie muszą się uczyć tego samego przez dwanaście lat. Jeżeli statystycznie większość ludzi ma predyspozycje humanistyczne, po co obowiązkowa matura z matematyki? Uważano, że jeśli wprowadzi się obowiązkowy egzamin z matematyki, podniesie to jakość i poziom nauczania tego przedmiotu. Nie potwierdziły tego żadne wyniki badań. Wiemy, że
przywrócenie matematyki na maturze było decyzją polityczną. Chodziło o zasilenie politechnik, które w tamtym czasie przeżywały poważny kryzys.

Wskaże pan inne choroby naszego systemu edukacji?
Powrót do programów nauczania. Formalnie nauczyciela obowiązuje realizacja podstawy programowej, ale jest ona coraz bardziej szczegółowa. Nauczyciel nie ma już czasu na realizowanie czegokolwiek więcej niż podstawy programowej. A przecież uczniowie przychodzą na lekcję z pytaniami, własnymi obserwacjami i potrzebami. Chociażby teraz, w czasie pandemii, dzieci i młodzież potrzebują rozmowy z nauczycielem. Nauczyciel i szkoła potrzebują więcej autonomii w podejmowaniu działań edukacyjnych. Więcej autonomii, to także większa odpowiedzialność. Szkoły tworzą własne, szczegółowe programy nauczania.
Bardzo dobry kierunek, ale podstawa programowa rozrasta się i zostawia coraz mniej miejsca na kreatywny program nauczania. W szkołach skandynawskich nauczyciele realizują wytyczne. Stawia się na autonomię poszczególnych szkół.


A może my, rodzice, nauczyciele, dyrektorzy i uczniowie, potrzebujemy jasnych instrukcji postępowania?
Zaczynałem pracę w połowie lat osiemdziesiątych. Do 1999 roku pracowaliśmy na programach nauczania grubości czterdziestostronicowej książeczki dla jednego poziomu nauczania. Wszyscy wuefiści w Polsce robili na lekcjach dokładnie to samo. W 1999 roku przeszliśmy na podstawę programową. Podstawa wychowania fizycznego w klasach czwartej, piątej i szóstej zawierała się na jednej stronie A4. Nikt nie wymagał od nauczyciela, że teraz uczniowie mają grać w siatkówkę, a za tydzień w koszykówkę. Wymusiło to na nauczycielach kreatywność, samodzielność i wsłuchiwanie się w potrzeby uczniów i ich rodziców. System nie do końca zadziałał. Zwyciężyło przyzwyczajenie.
Program nauczania można ściągnąć z Internetu, trochę go przerobić i złożyć dyrektorowi szkoły.

Jeden program nauczania pozwala wyrównywać szanse edukacyjne. Tego samego uczy się licealista w dobrym, wielkomiejskim liceum i w powiatowej szkole średniej. Nie wszyscy nauczyciele przygotują kreatywne programy. Może lepiej, żeby dać im do ręki opracowane w
Warszawie gotowce.
Wiem o czym pan mówi. Gdy przyjechałem na studia ze Wschowy byli oni – ci z lepszych szkół i my – z prowincji. Dziś świat się zmienił. Jest bardziej przyjazny. Mieszkańcy wielkich miast uciekają do mniejszych ośrodków. Proszę zobaczyć jak szybko rosną nowe osiedla we Wrześni, Pleszewie, Ostrowie Wielkopolskim, w Środzie Wielkopolskiej. Dzieci ludzi, które kupują tam mieszkania pójdą do najbliższej gminnej szkoły, która często wygląda lepiej niż ta wciśnięta między wielkie bloki na
poznańskich osiedlach. Patrząc w statystyki chociażby Szkoły Wyższej Uni-Terra widać, jak wielu nauczycieli z małych szkół decyduje się na pogłębianie kwalifikacji. Studia podyplomowe są standardem w rozwoju zawodowym nauczyciela. Świat jest globalny, ale to nie znaczy, że wszyscy powinniśmy realizować te same pomysły. Moim zdaniem powinniśmy wzmacniać autonomię szkoły.


Uczelnie mają już ten proces za sobą?
Przed 2004 rokiem w Polsce szczegółowo opisano około 110 kierunków studiów. Ktoś, kto kończył turystykę i rekreację w Poznaniu był takim samym specjalistą jak ten, który studiował np. w Gdańsku. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej i podpisaniu traktatu bolońskiego wszystko się zmieniło. Standardy zostały zastąpione ramami kwalifikacji. Już nie operowano przedmiotami i liczbą godzin, ale efektami uczenia się. Nikogo nie interesuje za pomocą jakich przedmiotów i jakiej liczby godzin wyposażymy danego specjalistę psychologii w wiedzę i umiejętności. Weźmy turystykę i rekreację. Jest to ciekawa mieszanka różnych dyscyplin. Absolwenci tego kierunku różnią się w zależności od tego, gdzie kończą uczelnię, bo tych wspólnych elementów programu nauczania praktycznie już nie ma. Ten, kto skończy turystykę i rekreacje w Toruniu, jest bardziej geografem, a ten, kto studiował ją na AWF jest bardziej specjalistą rekreacji. Ci sami absolwenci pracują w tych samych hotelach, biurach turystycznych, centrach informacji turystycznej i biurach promocji. Oczywiście takie rozwiązanie ma swoje zalety i wady. Z dyplomem w ręku wchodzą na rynek pracy zdobywając doświadczenie i dopiero wtedy wyrównują się różnice w ich wykształceniu.
Polskie szkolnictwo wyższe stoi w rozkroku, co widać na przykładzie punktów ECTS, które mechanicznie przypisuje się do przedmiotów. Nieważne czy student zda egzamin na piątkę czy na trójkę i tak dostanie np. cztery punkty ECTS. W Europie Zachodniej zdobywa się punkty procentowe. Zaliczysz przedmiot gorzej, nie dostaniesz czterech, ale np. dwa punkty. Kolejne dwa musisz zdobyć na innym przedmiocie. Mechanicznie przyklejono zachodnie rozwiązania do naszego systemu, w którym lubimy mieć wszystko szczegółowo opisane. Oczywiście, to nie znaczy, że wystarczy wprowadzić zachodnie rozwiązania i znikną wszystkie problemy. Szkolnictwo powszechne w Stanach Zjednoczonych kuleje. Kolejni prezydenci zmieniają kurs amerykańskiej szkoły o 180 stopni. Ameryka zmaga się z nieistniejącym już w Europie problemem analfabetyzmu.


W hollywoodzkich filmach widzimy studentów z książką pod pachą na pięknym zielonym trawniku. Bez pośpiechu, bez stresu, w partnerskich relacjach z wykładowcami. System edukacji USA wygląda na sprawny.
W setce najlepszych uniwersytetów na świecie aż siedemdziesiąt to uczelnie amerykańskie, oczywiście prywatne. Nagrodę Nobla amerykanie zdobywają niemal w każdej dziedzinie. Proszę jednak pamiętać, że sukces edukacji amerykańskiej jest sukcesem zamożnej części społeczeństwa.
W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do wyrównywania szans, darmowej, powszechnej edukacji, najlepiej na dużej państwowej uczelni, gdzie pięciu pracowników naukowych gnieździ się w odrapanym pokoju przed jednym komputerem.

Szczerze mówiąc wolałbym skończyć psychologię na państwowej uczelni, a operacje serca przeprowadzić w państwowym szpitalu.
Jest oczywiście kilka uczelni prywatnych, które znajdują się wysoko w rankingach. SWPS, wszystkie szkoły bankowe, Akademia Koźmińskiego, Collegium Civitas w Warszawie, Akademia F. Modrzewskiego w Krakowie. Oprócz marki uczelnie te mają również uprawnienia do doktoryzowania i habilitowania, realizują interesujące granty, a ich pracownicy mogą się pochwalić znakomitymi publikacjami. Zapewne za pięć lub dziesięć lat znajdą się na szczycie rankingu szkół wyższych w Polsce. W Stanach Zjednoczonych uczelnie od początku były tworzone przez ludzi majętnych. W utrzymanie uniwersytetu inwestuje się ogromne pieniądze.
Nie każda szkoła wyższa musi być Uniwersytetem Jagiellońskim.
Małe szkoły wyższe mają specyficzną rolę do spełnienia. Nasza uczelnia, Wyższa Szkoła Uni-Terra skupiła się na studiach podyplomowych, ale prowadzimy też studia pierwszego stopnia z dietetyki i pedagogiki specjalnej. Ich absolwenci niemal natychmiast zakładają własne firmy i odnajdują się na rynku pracy. Atutem mniejszych uczelni jest możliwość elastycznego doboru kadr. Zatrudniamy nauczycieli – praktyków. Bardzo niedobrze by się stało, gdyby na rynku pozostały tylko wielkie
państwowe uczelnie, które zresztą już za chwilę będą się łączyły ze względów ekonomicznych i demograficznych.

Kto idzie pracować do szkoły za 2 200 na rękę?
Ciekawe pytanie. Kolejni ministrowie edukacji próbują na nie odpowiedzieć, ale brakuje systemowego rozwiązania. Politycy obudzą się, gdy nauczyciele – emeryci będą ciągnąć dwa etaty z nadgodzinami. Zainteresowanie studiami pedagogicznymi na wszystkich uczelniach od paru lat pikuje. Do tego dochodzi niż demograficzny. Część wykształconej kadry nigdy nie złoży podania o pracę w szkole i zmienia zawód. Trudno przewidzieć przyszłość rozwoju kadry nauczycielskiej w Polsce.

Nasz system edukacji jest jak stary maluch, do którego wsiadają bardzo dobrzy kierowcy i wygrywają F1. Pomyśleć, co by było, gdyby wsiedli do mercedesa.
Mamy mnóstwo nauczycieli z powołaniem, ale mamy też wielu stosunkowo młodych nauczycieli z symptomami wypalenia zawodowego. Jeden z moich doktorantów prowadził badania, z których wynika, że ten problem pojawia się już po dziesięciu latach pracy. Kiedyś wypalony nauczyciel miał czterdzieści, czterdzieści kilka lat. Teraz zmęczenie i problemy z kreatywnością dotykają trzydziestopięciolatków. Pamiętajmy, że przed nimi całe lata pracy. Z badań wynika, że 40% nauczycieli po dziesięciu latach pracy ma pierwsze symptomy wypalenia zawodowego.

Można temu zapobiec?
Na płaszczyźnie systemowej wystarczy zmodyfikować ścieżkę awansu zawodowego. Jeżeli ktoś rozpoczyna pracę zaraz po studiach i idzie planowo z awansem, to ten najwyższy stopień nauczyciela dyplomowanego osiągnie stosunkowo szybko, czyli po dziesięciu latach pracy. Mam trzydzieści pięć lat, jestem nauczycielem dyplomowanym, ekspertem w swojej dziedzinie i już nie muszę się angażować, starać. Podobnie jest na uczelniach. Czterdziestoletni profesor? Nic nadzwyczajnego. Przed nim jeszcze cała kariera zawodowa. Czy znajdzie w sobie motywację, jeśli wspiął się już na ostatni szczebel w wieku trzydziestu kilku lat?

Jakie będą kręgosłupy naszych dzieci i naszych uczniów za dwa lata?
Nie trzeba być specjalistą, żeby sobie wyobrazić skutki pandemii w polskiej szkole. Zaokrąglone plecy, zapadnięta klatka piersiowa, skoliozy i otyłość. Minister Przemysław Czarnek zapowiedział, że zaangażuje Akademie Wychowania Fizycznego do szkolenia nauczycieli, w jaki sposób pracować z uczniami po powrocie do szkoły, nie tylko na lekcjach WF. Czekamy na szczegóły programu.

Dzisiaj będzie pan biegał z synami?
Wyjdziemy z psem na spacer. Czasem wystarczy wstać z kanapy, aby poprawić jakość życia. Tylko tyle i aż tyle.

prof. UMK dr hab. Radosław Muszkieta – dziekan Wydziału Nauk Społecznych i Nauk o Zdrowiu Wyższej Szkoły Uni-Terra w Poznaniu, nauczyciel akademicki, dyplomowany menedżer sportu, trener, instruktor różnych dyscyplin sportu i rekreacji, ekspert Ministerstwa Edukacji Narodowej ds. awansu zawodowego nauczycieli, autor ponad 500 publikacji naukowych.

Kategorie
Uncategorized

Szkoła i COVID-19

Rok szkolny 2019/2020 uczniowie zakończyli w domach, korzystając z nauki zdalnej. Tak uczniowie, jak i nauczyciele zostali zmuszeni przez sytuację do korzystania z systemu, który był zupełnie nieprzygotowany.

Wszyscy mieli nadzieję, że w roku szkolnym 2020/2021 szkoła będzie funkcjonować w miarę normalnie. Konieczne jednak było przygotowanie się do tego, ponieważ szkoła ze względu na dużą rotację uczniów i nauczycieli jest bardzo narażona na zakażenia COVID-19.

 Dlatego MEN w porozumieniu z GIS oraz MZ ustalili między innymi:

  1. Wytyczne sanepidu.
  2. Wytyczne na wypadek kolejnych obostrzeń
  3. Terminy egzaminów końcowych.

Wytyczne sanepidu

Instrukcje GIS mają na celu ochronę dzieci i nauczycieli przed zakażeniami COVID-19 w placówkach szkolnych. Dotyczą:

  • Higieny osobistej – zalecane jest częste mycie rąk i ich dezynfekcja. Specjalne zalecenia dotyczą przygotowywania i podawania posiłków.
  • Dezynfekcja pomieszczeń – ich wietrzenie, usuwanie wszelkich zbędnych przedmiotów, które trudno dezynfekować.
  • Organizacja zajęć – dzieci uczą się w jednej klasie, przerwy należy organizować w różnym czasie dla każdej klasy.
  • Procedury postępowania w razie pojawienia się podejrzenia zakażenia. Każda szkoła ma mieć wyznaczoną salę na izolatorium. Należy wykonywać pomiary temperatury uczniów i nauczycieli. 

To oczywiście tylko część dyrektyw. Na rodzicach spoczywa obowiązek powiadamiania szkoły w razie kontaktu z chorym na Covid -19, dbania, by dziecko przychodzące do szkoły nie miało żadnej infekcji, przychodzenia na teren szkoły w maseczkach, utrzymania dystansu i bycia w stałym kontakcie ze szkołą.

 Kolejne obostrzenia

W związku z tym, że sytuacja w kraju rozwijała się dynamicznie, szkoły miały elastycznie na nią reagować. W razie potrzeby dyrektorzy mogli prowadzić zajęcia w systemie normalnym, hybrydowym, bądź zdalnym w zależności od ewentualnych zakażeń uczniów, czy nauczycieli. Od października kolejne szkoły i klasy przestawiały się na naukę zdalną. Tylko żłobki i przedszkola funkcjonują cały czas z zachowaniem wszelkich środków ostrożności.

W związku z tym został zmieniony termin ferii zimowych. Tuż po zakończeniu przerwy świątecznej 23- 31 grudnia, dla całego kraju jednocześnie rozpoczęły się ferie zimowe 4-17 stycznia. Wszystko w towarzystwie zaleceń ograniczających wypoczynek w tłumie.

Po feriach do szkół wróciły klasy 1-3. Co z resztą uczniów czas pokaże. Jak widać nauczyciele i uczniowie muszą się dostosowywać do aktualnej sytuacji i cierpliwie czekać.

Przed końcem ferii część nauczycieli została przetestowana pod kątem obecności koronawirusa. Część z nich z powodu choroby została w domu. Na razie nie przewiduje się by nauczyciele jako grupa bezpośrednio narażona na zakażenia i rozprzestrzenianie choroby miała zostać szybko zaszczepiona przeciwko COVID-19.

Zmiany w egzaminach

Wychodząc naprzeciw uczniom klas 8 i maturzystom, MEN po konsultacjach postanowił ułatwić zdawanie egzaminów końcowych.

Ósmoklasiści zdają tradycyjnie matematykę, język polski i język nowożytny. Każdy z tych egzaminów ma obniżoną skalę maksymalnych punktów do zdobycia (o 5). Zmniejszona jest ilość zadań i zakres podstawy programowej.

Maturzyści nie mają obowiązku zdawać egzaminów ustnych oraz przedmiotów na poziomie rozszerzonym, chyba że są im one potrzebne w dalszej rekrutacji do szkoły. Także oni mają ograniczony zakres wymagań z poszczególnych przedmiotów.

W marcu 2020 roku nikt nie sądził, że nauka zdalna będzie trwała tak długo. Z małymi przerwami to już trzeci semestr. Mimo że tak uczniowie, jak i nauczyciele starają się, jak mogą, to sytuacja jest trudna i często przerasta możliwości tak jednych, jak i drugich.

Kategorie
Uncategorized

Zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym nauczycieli

19 stycznia 2021 roku wejdą w życie zmiany w ustawie Karta Nauczyciela dotyczące między innymi postępowań dyscyplinarnych nauczycieli. Zostały one zasygnalizowane już w 2019 roku i mają na celu usprawnienie procedur tzw. dyscyplinarek. Czy tak właśnie będzie?

Zmiany, które zaszły w kontekście postępowań dyscyplinarnych zawarte są w art. 75 i art. 85 ustawy Karty Nauczyciela i dotyczą: zmiany obowiązujących terminów, zawiadomień rzecznika dyscyplinarnego i zawieszenia nauczyciela. Zmiany dotyczą również terminów.

Dyrektor lub organ prowadzący szkołę będzie miał teraz 14 dni (dotychczas 3 dni) na zgłoszenie do rzecznika dyscyplinarnego możliwości popełnienia przez nauczyciela czynu naruszającego prawo i dobro dziecka.

Rzecznik dyscyplinarny ma teraz określony termin 3 miesięcy na skierowanie do komisji dyscyplinarnej pierwszego stopnia wniosku o wszczęcie lub umorzenie postępowania.

Po upływie 5 miesięcy (dotychczas 3 miesiące) od zawiadomienia komisji dyscyplinarnej, nie może być wszczęte postępowanie dyscyplinarne, także po upływie 2 lat (dotychczas 3) od popełnienia czynu.

W związku z wydłużeniem tego okresu uchylony został przepis mówiący, że w przypadku naruszenia prawa i dobra dziecka można wszcząć postępowanie nawet po upływie 3 miesięcy od zawiadomienia komisji dyscyplinarnej.

Dyrektor nie ma obowiązku każdorazowo zawiadamiać rzecznika dyscyplinarnego o podejrzeniu popełnienia czynu naruszającego prawo i dobro dziecka, jeżeli fakty wskazują na to, że nie został on popełniony. 14-dniowy czas na zawiadomienie pozwala dokładniej zapoznać się ze sprawą na poziomie szkoły.

Uregulowany został przepis, który mówi o tym, co należy zrobić, jeżeli nauczyciel ze względu na swoją nieobecność nie miał możliwości złożenia wyjaśnień w sprawie toczącego się postępowania. 3-miesięczny okres, w którym rzecznik dyscyplinarny ma obowiązek skierować sprawę do komisji dyscyplinarnej rozpoczyna się wtedy z dniem jego powrotu do pracy.

Dyrektor lub organ prowadzący szkołę ma możliwość odstąpić od zawieszenia nauczyciela w przypadku, gdy rzecznik dyscyplinarny wniesie o wymierzenie kary z art.76 ust.1 pkt 1 (nagana z ostrzeżeniem), a wiarygodność zarzutów nie budzi wątpliwości, że nauczyciel musi zostać odsunięty od wykonywanych obowiązków.

Nowe przepisy obowiązują wobec postępowań wszczętych po 19 stycznia 2021. Te, które zostały wszczęte lub wszczęte, ale niezakończone przed wejściem w życie ustawy, będą podlegać wcześniejszym przepisom.

Nie zostały wprowadzone zmiany, o które wnioskowały związki zawodowe nauczycieli dotyczące sformułowania „czyn naruszający prawo i dobro dziecka”. Jest on ich zdaniem nieprawidłowo interpretowany w wielu postępowaniach, gdyż jest niejednoznaczny. W związku ze zmianami, które będą obowiązywać od 19 stycznia 2021, dotyczącymi postępowań dyscyplinarnych nauczyciele obawiają się, że przepisy te mogą być nazbyt często stosowane na ich niekorzyść.

Kara? Ale za co?

Karta Nauczyciela nakłada na nauczycieli bardzo szerokie obowiązki. Można je streścić dwoma słowami – bądź przyzwoity.

I tak artykuł 6 Karty Nauczyciela wymienia to, do czego każdy nauczyciel jest zobowiązany.

1. rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym mu stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą, w tym zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę,
2. wspierać każdego ucznia w jego rozwoju,
3. dążyć do pełni własnego rozwoju osobowego,
3a. doskonalić się zawodowo, zgodnie z potrzebami szkoły,
4.   kształcić i wychowywać młodzież w umiłowaniu Ojczyzny, w poszanowaniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka,
5.   dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów.

Nie ma zamkniętego katalogu przewinień, za które nauczyciel może stanąć przed komisją dyscyplinarną. Czy podniesienie głosu na ucznia można uznać za działanie nieetyczne? A przedstawianie własnych poglądów politycznych np. w komentarzu do treści omawianej lektury albo na lekcji WOS? Wszystko zależy od subiektywnej oceny dyrektora, który ma prawo powiadomić wojewodę o naruszeniu zasad etyki zawodowej przez nauczyciela.

I jeszcze jedno ważne zastrzeżenie. Nieetyczne jest również nie podejmowanie działań. Winny może być nauczyciel, który krzyczy, ale również ten, który milczy wobec agresji i niesprawiedliwości.

Kategorie
Uncategorized

Ferie 2021

Nawet jeśli trochę przyzwyczailiśmy się już do trwającej pandemii Covid-19, to niestety wciąż daleko nam do normalności. Kolejne miesiące, święta, uroczystości są otoczone obostrzeniami. Każdy dzień niesie za sobą ryzyko zarażenia i wciąż mamy się czego obawiać.

Nasze dzieci przebywają od dawna w domu na nauce zdalnej a my wraz z nimi. Nadszedł czas ferii zimowych, które jak wszystko inne pandemia przewróciła do góry nogami.
Zgodnie z rozporządzeniem z dn. 16.12.2020 ferie 2021 odbywać się będą dla wszystkich w jednym terminie, między 4 -17 stycznia i są niejako kontynuacją przerwy świątecznej.
Niestety oprócz jednego terminu dla wszystkich, który wywoływał od początku sporo kontrowersji, ferie w tym roku wiążą z innymi nakazami i zakazami. Dla większości dzieci, młodzieży i ich rodziców oznacza to po prostu, pozostanie w domu.
Od 4 stycznia 2021 roku dzieci poniżej 16 roku życia nie muszą już przebywać poza domem w godzinach 8 – 16 pod opieką osoby dorosłej. Pozwala im to na trochę swobodniejsze korzystanie z dni wolnych.
Co w przypadku zorganizowanych wyjazdów? Jakie są warunki ich organizacji?

  1. Dopuszczone formy organizacji wyjazdów.
  2. Kto je organizuje?
  3. Wytyczne dla rodziców.
  4. Wytyczne sanitarne.

Dozwolone formy wypoczynku


W porozumieniu MEN, MZ i GIS jedyną formą zorganizowanych ferii są półkolonie i obozy
sportowe. Tylko w kraju. Rekomendowane są te, które są organizowane najbliżej miejsca
zamieszkania.
 półkolonie tylko dla najmłodszych uczniów kl. 1-4 szkoły podstawowej lub artystycznej
 obozy szkoleniowe dla uczniów szkół mistrzostwa sportowego lub oddziałów mistrzostwa sportowego szkoły ogólnej

Kto może zorganizować wypoczynek dla dzieci?
Na organizację tych form wypoczynku mają pozwolenie tylko szkoły i placówki, oraz organy je prowadzące, stowarzyszenia i organizacje, które z założenia w swoim celu statutowym mają działalność wychowawczą, opiekuńczą lub dydaktyczną. Ma to na celu zminimalizowanie ryzyka zakażeń, dzięki odpowiedniemu reżimowi sanitarnemu wprowadzonemu w tych miejscach. Organizatorów, opiekunów, rodziców i uczestników obowiązuje regulamin, który uwzględnia wszelkie wytyczne i procedury.

Wytyczne dla rodziców.
Tylko dzieci bez objawów infekcji mogą uczestniczyć w półkoloniach. Rodzice powinni być w kontakcie z placówką, by w razie potrzeby móc jak najszybciej je odebrać. Zalecany jest transport indywidualny. Oczywiście obowiązuje higiena rąk i maseczki w czasie przyprowadzania i odbierania dziecka z placówki. Wszystko znajduje się w regulaminie powstałym na podstawie wytycznych.

Wytyczne dla organizatorów.
 Maksymalnie 12 osób w grupie i przestrzeń 4m 2 /os
 Stałe grupy dzieci i wychowawców w tych samych pomieszczeniach
 Zapewnione izolatorium na wypadek objawów infekcji
 Można organizować spacery tylko w miejsca otwarte (parki, lasy)
 Ogólna higiena: mycie rąk, dezynfekcja, niedotykanie oczu ust i nosa
 Stała dezynfekcja sprzętu, przedmiotów, pomieszczeń
 Dokładne wytyczne codziennego funkcjonowania dla wychowawców
 Procedury postępowania w razie objawów infekcji / zakażenia
 Procedury dotyczące żywienia i przygotowywania posiłków

Wszystkie dokładne informacje można znaleźć na stronie www.gov.pl
Pozostaje tylko życzyć naszym dzieciom przyjemnie spędzonego czasu i mieć nadzieje, że organizatorzy ferii 2021 wezmą pod uwagę nie tylko wytyczne, nakazy i zakazy, ale przede wszystkim bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek. W końcu nasze dzieci mają być nie tylko pod opieką danej placówki, lecz także spędzić przyjemnie czas wolny.

Kategorie
Uncategorized

Platformy komunikacji zdalnej w dobie pandemii

Nie wiadomo, kiedy zobaczymy naszych uczniów „na żywo”. Do Internetu przenosi się nie tylko edukacja. Warto zapoznać się z platformami komunikacji on-line. Możemy dzięki nim brać udział w szkoleniach, kursach, webinarach, a nawet spotkaniach rodzinnych. E-learning to przyszłość edukacji i możemy z niego korzystać już dziś z pomocą wielu bezpłatnych narzędzi.

Office 365 jest to najpotężniejsze narzędzie do współpracy między uczniami i nauczycielami. Bezpłatna wersja, która umożliwia całej szkole korzystanie z wielu narzędzi online, takich jak aplikacje zespołowe, komunikacja grupowa wsparcia, udostępnianie plików, ocena pracy uczniów czy udostępnianie ekranów nauczyciela wszystkim uczniom.

Class Dojo to kolejne darmowe narzędzie do zdalnego uczenia się poprzez współpracę między nauczycielami i uczniami. Umożliwia nauczycielom udostępnianie zasobów i wysyłanie wiadomości do uczniów i rodziców. Aplikacja może działać na systemie Android, jak i również iOS i dowolnym urządzeniu działającym na komputerze. Aplikacja korzysta z języka polskiego.

Google Classroom okazuje się być intuicyjnym narzędziem, za którego pomocą możemy uczyć w formie połączeń konferencyjnych. Przedstawiona aplikacja umożliwia również tworzenie wirtualnych zajęć, przydzielanych i ocenianych przez nauczycieli.

Natomiast Quizlet to łatwe w użyciu narzędzie, które umożliwia nauczycielom tworzenie materiałów testowych. Przygotowane materiały wystarczy przesłać uczniom jako link.

Przegląd najpopularniejszych narzędzi

Platforma poświęcona edukacji online, zawierająca głównie materiały z zakresu matematyki, nauk ścisłych i programowania, ale także historii oraz historii sztuki i ekonomii. Misją Khan Academy jest zapewnienie bezpłatnej światowej klasy edukacji wszystkim użytkownikom na całym świecie.

Ninateka to serwis oferujący filmy dokumentalne i fabularne, reportaże, animacje, filmy eksperymentalne, nagrania spektakli teatralnych i operowych, rejestrację koncertów, relacje z życia kulturalnego i społecznego oraz audycje. Łącznie dostępnych jest ponad 7 000. Pliki audio i wideo są bezpłatne, wolne od reklam i można ich używać bez logowania. Mogą być używane na wszystkich urządzeniach cyfrowych: komputerach stacjonarnych i laptopach, tabletach, smartfonach.

Scholaris to niezwykle popularny portal wiedzy przeznaczony dla nauczycieli. Zapewnia on bezpłatne zasoby edukacyjne umożliwiające dostosowanie się do wszystkich etapów edukacji. Oddzielne materiały interaktywne pomagają osiągnąć wszystkie tematy na różnych poziomach nauczania.

Platformy edukacyjne dla nauczycieli, czyli krótka mapa podsumowania

Z pomocą najnowszej technologii, jak i również komputerów, smartfonów oraz tabletów i oczywiście Internetu można uprościć proces nauczania i przeprowadzić nauczanie. Coraz więcej uniwersytetów i szkół, w których można uczęszczać na kursy, korzysta z tej opcji. Teraz metody zdalnego nauczania muszą być stosowane w szkołach publicznych i prywatnych.

Kategorie
Uncategorized

Nauczanie indywidualne w czasie pandemii

Nieprawda, że automatycznie zniknął obowiązek osobistego prowadzenia lekcji w domu ucznia objętego indywidualnym nauczaniem. Jest jednak istotne „ale”. W życie weszły nowe regulacje prawne. Dokładnie przeczytaliśmy rozporządzenia i wiemy już, co z nich wynika.

  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 4 września 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży (Dz.U. z 2020 r. poz. 1537),
  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 4 września 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży (Dz.U. z 2020 r. poz. 1538),
  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 4 września 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczególnych rozwiązań w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. z 2020 r. poz. 1539).

Wielu rodziców i nauczycieli jest przekonanych, że skoro szkoła przeszła w tryb nauki zdalnej, dzieje się tak również z indywidualnym nauczaniem i indywidualnym rocznym przygotowaniem przedszkolnym.

Na wniosek rodziców (lub pełnoletniego ucznia), dyrektor szkoły może zwolnić nauczyciela z obowiązku osobistego prowadzenia lekcji i nakazać przejść na tryb zdalny. Wniosku takiego nie może złożyć nauczyciel.

Nie ważne jaką oficjalną politykę wobec pandemii przyjęła szkoła. Nauczanie indywidualne jest z niej wyłączone. Prawo pozwala wprowadzić mieszaną metodę nauki – trochę w domu, trochę przed komputerem.

Jeśli lekcja odbywa się w trybie zdalnym, może trwać 30 minut. Dyrektor ma prawo zmodyfikować plan lekcji, aby nauczyciel prowadzący lekcje indywidualne mógł wykonać wszystkie obowiązku w postawionej w stan walki z epidemią placówki edukacyjnej.

nauczanie indywidualne

Omawiając stan prawny, warto zajrzeć do jeszcze dwóch innych rozporządzeń MEN. Chodzi o podwyżki pensji dla nauczycieli.

  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 27 sierpnia 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, ogólnych warunków przyznawania dodatków do wynagrodzenia zasadniczego oraz wynagradzania za pracę w dniu wolnym od pracy (Dz.U. z 2020 r., poz. 1491).
  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z 31 stycznia 2005 r. w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, ogólnych warunków przyznawania dodatków do wynagrodzenia zasadniczego oraz wynagradzania za pracę w dniu wolnym od pracy (tekst jedn.: Dz.U. z 2014 r., poz. 416 ze zm.) – załącznik.

Od 1 września 2020 roku magister z przygotowaniem pedagogicznym, w stopniu nauczyciela kontraktowego, zarabia 3034 zł, w stopniu nauczyciela mianowanego 3445 zł, a stopniu nauczyciela dyplomowanego 4046 zł.

Jak zwykle w takich sytuacjach rodzi się pytanie: netto, czy brutto. Ponieważ piszemy dla nauczycieli i o nauczycielach, uznajmy to pytanie za retoryczne.